Wakacje w Tunezji, opinie turystów o podróży, ceny, hotele all inclusive, pogoda i inne aspekty, które pomogą Ci zdecydować o kierunku. Ten artykuł zawiera najlepsze rekomendacje rosyjskich urlopowiczów w ośrodku.
Medyna dla Tunezyjczyków jest tym, czym Kreml dla Rosjan. Oba stanowią rdzeń narodowego wszechświata i reprezentują otoczoną murem fortecę w centrum miasta. W środku tam i tam jest bazar. Tylko z nami – w sensie przenośnym, az nimi – w sposób najbardziej bezpośredni.
Wszystkie tunezyjskie medyny wyglądają tak samo: w Sousse, Kairouan, Monastir... Wąskie uliczki, wzdłuż - handel. W szczycie sezonu nie ma tu tłumów turystów: tak jak w naszym metrze w godzinach szczytu. Sprzedawcy wabią do sklepów, chwytają za ręce i cieszą się z najmniejszych oznak uwagi.
To ostatnie jest typowe dla wszystkich Tunezyjczyków. Są uprzejmi, towarzyscy i nie mają nic przeciwko zaprzyjaźnianiu się z turystami. Ale strzeż się. Gdy tylko się zrelaksujesz, natychmiast zostaniesz zabrany do sklepu, zaczną rzucać przed tobą jasne dywany, urzekające fałszywymi koralami i srebrem wątpliwej jakości.
A jeśli wyjdziesz stamtąd bez kupowania, możesz uważać się za szczęściarza!
Przy wejściu do sklepów siedzą w kucki dziwni ludzie z małymi filiżankami pachnącej herbaty - z miętą i orzeszkami ziemnymi - lub kawy z mlekiem. To po prostu mieszczanie, dla których targ jest czymś w rodzaju klubu, miejsca wypoczynku.
Podobnie jak w innych krajach muzułmańskich, nie ma wśród nich kobiet. Dlatego turyści cieszą się większą uwagą. Każda brzydka kobieta poczuje się tu jak królowa!
„Tysiąc wielbłądów! Trzy tysiące ”- co jakiś czas słyszysz w swoim adresie. To narodowy tunezyjski komplement. Godność kobiecą mierzy się tutaj wielbłądami. Najwięcej, co mi zaoferowano, to 5 tys.
Po zdobyciu kwoty, próbowałem pomnożyć tę kwotę przez całkowity inwentarz żywy i przeliczyć wszystko razem na dolary. Ale pomyliła się w obliczeniach i nie znała swojej prawdziwej wartości.
Hammamet to mieszanka różnych kultur
To po rosyjsku to Tunezja - Tunezja. W Europie nazywa się Tunezja. I tylko stolica nazywa się Tunezja. Poszliśmy do niego, wypożyczając samochód w lokalnej wypożyczalni samochodów. 600. Peugeot kosztował nas 70 dolarów dziennie.
Wyszliśmy wcześnie. Słońce i wiatr leciały ku niemu, oświetlając sylwetki palm i zarysy miast. W zamieszkałej części kraju, a to tylko jedna trzecia jego terytorium, pozostałe dwie znajdują się na pustyni, są zbudowane tak blisko, że prawie nie można odróżnić, gdzie jeden się kończy, a drugi zaczyna.
W zasadzie są to osady o typie śródziemnomorskim, z centrami turystycznymi pośrodku i modnymi przedmieściami na obrzeżach - niskie, białe wille, zatopione w blasku palm i gęstym rozkwicie ogrodów. Jest wiele miejsc, w których można odebrać prezenty i pamiątki dla pamięci i przyjaciół.
Naszym pierwszym przystankiem był Hammamet, miasto założone przez Rzymian, niszczone i odbudowywane w kolejnych epokach. W 1920 roku rumuński miliarder Sebastian wybudował tam willę.
Od tego czasu miasto stało się rajem dla celebrytów i rajem dla światowych polityków o nadszarpniętej reputacji. Mieszkał tu na przykład były premier Włoch Krazi. Podejrzewano go nie bez powodu o powiązania z Cosa Nostrą.
Dlatego nie chcąc rzucać się w oczy władzom, pożegnał się z ojczyzną i zamieszkał w małym tunezyjskim miasteczku. Tam odwiedzili go przyjaciele, w tym obecny szef rządu Silvio Berlusconi, któremu według plotek Krazi dał początek życiowy. Tam towarzyszył mu w jego ostatniej podróży.
W tym samym czasie pogrzeb skompromitowanego ministra przekształcił się w rodzaj zjazdu polityków europejskich, a udzielający mu schronienia Hammamet przypomniał lata swojej dawnej świetności – czasy rządów rzymskich, w których znany był jako jeden z centra imperialnej Afryki.
Śladami alternatywnego panowania Rzymian, Arabów i Turków w tunezyjskich miastach są rzymskie ruiny i stare muzułmańskie fortece. Ogólnie pachnie przede wszystkim francuskim. Co dziwne: wszak osiedlili się w Tunezji dopiero pod koniec XIX wieku i pozostali tam tylko do 1957 roku.
Niemniej jednak, począwszy od języka – drugim państwem jest tu francuski – a skończywszy na sposobie życia i architekturze, ich wpływ jest tu wszędzie odczuwalny. Hammamet to cały blok imponujących konstrukcji za wysokimi płotami.
Bramy z kutego żelaza są zamknięte, wokół jest tylko wiatr i palmy. Ich ciasny szelest towarzyszy mi wszędzie. Jak zapach róż - Poncjusz Piłat.
Piękno afrykańskiego kraju Tunezja
Ruszamy dalej. Ale nie jedziemy na długo. Po drodze natrafiamy na kolejny znak - z napisem Mornag. Ten, z którego pochodzi to wspaniałe wino, którego nie tłumaczyliśmy od pierwszego dnia pod palmami. I skręcamy tam, gdzie wskazuje napis. Więc co dalej? A potem nie wiemy.
Drogi w Tunezji są doskonałe: doskonałe pokrycie, mnóstwo znaków po francusku i uprzejmi policjanci, którzy zawsze są gotowi do pomocy. Jednak jak tylko zboczysz z utartej ścieżki, znajdziesz się w krainie kurzu i wąwozów, gdzie nie ma asfaltu, nie ma Coca-Coli, nie ma języka francuskiego pieszczącego ucho.
Przez trzy godziny włóczymy się po chwiejnych drogach, pytając napotkanych ludzi o drogę do winnicy. Jednak miejscowi chłopi albo wcale nie mówią po francusku, albo mówią tak słabo, że nie mogą nam pomóc.
Po wypróbowaniu wszystkich możliwych kierunków docieramy w końcu do niepozornej fabryki, zagubionej na wzgórzach Afryki. Wyraźnie nie spełniał naszych oczekiwań i sprawiał wrażenie opuszczonej farmy.
Siedzący pod jego ścianami stary wieśniak gestem kazał nam czekać i ukrył się w jednym z pokoi. Nigdy więcej go nie widzieliśmy, ale minutę później wybiegł nam na spotkanie doskonale wypielęgnowany monsieur. Pachnący, cienkimi palcami, na biało, dziwnie nie pasował do otaczającej go pustki.
Przedstawiając się jako dyrektor gorzelni, monsieur zdumiał się, jak ją znaleźliśmy, a dowiedziawszy się, że jesteśmy z Rosji, omal nie rozpłakał się ze szczęścia. Według niego jesteśmy pierwszymi Rosjanami w Mornagu. Nadchodzą Francuzi, Belgowie, Brytyjczycy. Oczywiście na wino.
Kupują go w pudełkach i wysyłają do domu. Jęki i lamenty - naprawdę z Moskwy! - Monsieur pokazał nam swoją ziemię, zabrał do piwnicy i zaproponował wybór drinków. Zrobiliśmy zdjęcie na pamiątkę i rozstaliśmy się jako przyjaciele. Wino okazało się przepyszne, a na zdjęciach wszyscy mieli czerwone nosy. Chociaż nie piliśmy go tam.
Rdzenni mieszkańcy Tunezji nazywani są Berberami. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że wszyscy Afrykanie są jak Puszkin, tylko czarni, Berberowie to blondynki o niebieskich oczach. Nasz następny przewodnik nazywał się Jamal i był prawdziwym Berberem.
Spotkaliśmy się w Kairouan, mieście na północy Tunezji, pełnym meczetów. Mówią, że jest ich w sumie 400 i to nie przypadek. W VII wieku, kiedy Arabowie podbili Tunezję, przenieśli stolicę do Kairouan, czyniąc z niego nie tylko główne miasto w państwie, ale także centrum rozprzestrzeniania się islamu w całej Afryce.
Wieczorne Kantaoui
To nazwa perfum, które znalazłem w sklepie w kurorcie niedaleko Sousse. Gooey, słodki i zdecydowanie nie do zniesienia. Ale kupiłem je - na pamiątkę miasta, od którego zostały nazwane.
Port El Kantaoui to ruchliwe miejsce przepełnione turystami. W zasadzie są to Niemcy i Rosjanie – od tych, którzy nie polecieli do nieba na paralotniach i nie wycofali się na pustynię jeżdżąc na śmierdzących wielbłądach, które plują w duszę. Przemieszczają się kolorowymi stadkami między ruinami skórzanych toreb, kolorowych dywanów i niebiesko-żółtej tunezyjskiej ceramiki.
Co jeszcze mogą zrobić? Rozrywka jest tutaj intensywna: jest teatr, w którym grają wyłącznie po arabsku, jest zacienione arboretum z zakurzonymi kaktusami i bambusowymi zaroślami oraz małe zoo, w którym łysy struś hipnotyzuje parę upolowanych kóz.
Nie wieczorem! Światła zmierzchu nadają temu miejscu niepowtarzalnego uroku. Gdy robi się ciemno, otwierają się tu małe herbaciarnie i kawiarnie, zewsząd rozbrzmiewa monotonna orientalna muzyka, a powietrze zaczyna pachnieć przygodą. O tej porze ulubionym miejscem urlopowiczów jest molo morskie.
Plusk fal o molo, las masztów kiwających się regularnie w rytm morza, stoły ustawione bezpośrednio na nasypie – ani jednego wolnego. Tutaj naszym przewodnikiem był Kamel, którego spotkaliśmy w taksówce. Poszedł do Kantaoui na spacer.
Zostawiając nam samochód, nasz nowy znajomy pokazał nam nocny port, poczęstował winem, a następnie odprowadził do hotelu. Był uprzejmy po europejsku, a przed wyjazdem długo siedział z nami na poboczu szosy, opowiadając o sobie. Kamel pochodzi z Kairouan.
Do niedawna pracował w miejscowym biurze UNESCO, ale zrezygnował i teraz marzy o znalezieniu pracy za granicą. W sumie nasz rozmówca sprawiał wrażenie osoby zagubionej i samotnej. Na pewno niczego od nas nie potrzebował. Tyle, że tego wieczoru wpisujemy się w jego plany.
Kiedy wróciłem do domu, pierwszą osobą, która zadzwoniła do mnie z pytaniem, jak się tam dostałem, nie byli moskiewscy przyjaciele, ale Kamel. Przez dwa miesiące dzwonił codziennie. Ostatni raz z Jordanii. Cieszyłem się, że spełniło się jego marzenie o opuszczeniu kraju.
Co będzie potrzebne do podróży?
Strony internetowe do rezerwacji, z których korzystają miliony turystów na całym świecie, pomogą Ci niedrogo zrelaksować się w Tunezji:
- znany Booking.com pomoże znaleźć najlepszy hotel nad morzem w Tunezji,
- Lepiej szukać biletów lotniczych do Tunezji z Moskwy i innych miast Rosji przez Aviasales, strona wyszukuje tanie loty nawet wśród tanich linii lotniczych,
- do samodzielnego wypoczynku wymagane jest ubezpieczenie podróżne,
- większość Rosjan jest przyzwyczajona do wczasów z wycieczkami zorganizowanymi, najtańsze bilety do Tunezji można znaleźć online na Level.travel.ru.
Wskazówki dotyczące podróży do Tunezji
Opinie turystów na temat wyjazdu do Tunezji są w większości pozytywne, niewiele osób jest rozczarowanych czekoladową opalenizną, doskonałą pogodą, cenami i ciepłym morzem. Ponadto informacje są przydatne przy planowaniu wakacji:
- ceny wakacji w Tunezji,
- gdzie lepiej odpocząć w Tunezji,
- co zabrać z wakacji.
Koniecznie zapoznaj się z pytaniem, jak samodzielnie wybrać hotel w Tunezji, dzięki którym usługom możesz znacznie zaoszczędzić na znalezieniu zakwaterowania nad morzem.