Nie ma smutniejszej historii na świecie niż historia opuszczonej daczy pułkownika Kvitko. Zapraszamy na ekscytujący spacer fotograficzny po zamku! Poznaj niesamowitą historię tego cierpliwego miejsca, porośniętego mistycznymi legendami.
Historia i legendy daczy Kvitko
Andrei Kvitko pochodził z rodziny kozaków charkowskich i był wszechstronną osobowością: awansował do służby wojskowej, umiał rysować, pisał książki, dużo podróżował, zajmował się produkcją wina i interesował się samochodami. Był jednym z pierwszych kierowców w Rosji!
Historia daczy w Soczi rozpoczęła się w 1916 roku, kiedy to na prośbę żony Kvitko zbudował minizamek w stylu włoskim. Zamek wyszedł cudownie - zadbany, pełen wdzięku, otoczony pięknym ogrodem iz przepięknymi widokami na morze. Podobno właściciele urządzili na zamku genialne przyjęcia, na które przyjeżdżały nawet takie sławy jak Fiodor Chaliapin.
Potem chcę napisać, że żyli długo i szczęśliwie, ale wybuchła rewolucja i wszystko przekreśliła. Para Kvitków musiała pospiesznie emigrować do Włoch.
Po rewolucji dacza została znacjonalizowana, a cierpliwy zamek przechodził z rąk do rąk. Działy się w nim dziwne historie, a chata stopniowo obrastała legendami i otrzymała status domu nawiedzonego.
Pierwsza legenda daczy Kvitko przyciągało maruderów i poszukiwaczy skarbów. Wierzono, że po ucieczce za granicę pułkownik zakopał wszystkie swoje kosztowności w parku, mając nadzieję, że później wróci i je zabierze. Oczywiście Kvitko nie wrócił, a czarni kopacze byli tak gorliwi w swoich poszukiwaniach, że stopniowo przeszli z parku do samej daczy - szukali skarbów nawet w murach.
Mówi się również, że podczas wojny secesyjnej czterech białych oficerów schroniło się w opuszczonej daczy. Zostali otoczeni przez Armię Czerwoną, zabici przez nich i pochowani w parku. Tak dacza ma swoją nazwę „Czerwony atak”.
Potem dacza stała się kolonią dziecięcą, ale w latach 30. została przekształcona w sanatorium dla funkcjonariuszy bezpieczeństwa. To właśnie z pracownikami NKWD najbardziej straszna legenda daczy Kvitko... Według niej, kiedyś czekiści znęcali się nad nastolatką i zabili ją. Z kolei matka dziewczynki zabiła jednego z nich i powiesiła się. Od tego czasu mówi się o duchu matki, a nawet o trzech duchach zabitych na raz.
Od lat 60. do 90. dacza Kvitko była sanatorium dla dzieci. Po jego zamknięciu budynek stał w pustkowiu, wyposażenie zostało rozebrane, ściany oszpecone graffiti.
Dopiero w ostatnich latach daczy zaczęto odnawiać, usuwano śmieci, robiono oświetlenie, montowano rekwizyty do sesji zdjęciowych: lustra, fortepian, krzesła, kostiumy, obrazy. Jest nawet kot! Jak powiedział nam ochroniarz, planują otworzyć muzeum na daczy Kvitko.